🇨🇺️Jak zrobić coś z niczego tak, aby smakowało wyśmienicie
– tak krótko można podsumować kuchnię kubańską 🇨🇺️
Kuba słynie z
rumu, który obok cygar jest najsłynniejszym towarem eksportowym.
Numerem 1 wśród rumów
przeznaczonych na eksport jest słynna
Havana Club, tubylcy jednak uważają, że
najlepszym rumem jest Santiago de Cuba.
Wytwarzany jest w fabryce należącej wcześniej do
rodziny Bacardi. Słynny rum produkowany był na wyspie przed wybuchem
rewolucji. Po 1959r. rodzina Bacardi z dnia na dzień opuściła kraj zostawiając wszystko – a więc
melasy, dzięki którym rum może być wytwarzany. Melasa produkowana jest z
trzciny cukrowej w rafineriach, następnie
mieszana z czystą wodą. Po procesie fermentacji destyluje się ja i przechowuje w dębowych beczkach. Zawartość beczek następnie miesza się i
uzyskany roztwór destyluje za pomocą węgla
drzewnego. Ponownie następuje leżakowanie w dębowych beczkach, a następnie proces oczyszczania i uzyskuje się najwyższej jakości rum.
A więc
Santiago de Cuba produkowany jest na melasach rumu Bacardi. W smaku jednak jest zdecydowanie lepszy jak dla mnie :)
Kuba słynie z
cygar. Najlepsze są Cohiba, Romeo y Julietta
oraz Monte Cristo. Chociaż marek
jest mnóstwo to przewodnicy skupiali się jednak na wyżej wymienionych markach. Dlaczego one są najlepsze? Są robione z najwyższej jakości gatunku tytoniu a każde cygaro jest ręcznie robione. Cygaro robione ręcznie od maszynowego odróżnia sposób zawinięcia – w ręcznie
robionym w przekroju widać płaty tytoniu – w maszynowo robionym są to
natomiast wiórki. Klej wykorzystywany do
wyrobu cygar sprowadzany jest z Kanady - to klej wytwarzany z drzewa klonowego, oczywiście naturalny.
Desery kubańskie to
przede wszystkim ciasta na bazie biszkoptu, bardzo słodkie. Dodaje się do
nich dżemy z gujawy, ananasa, mango.
Bardzo popularnym deserem jest kandyzowana gujawa lub papaja z dodatkiem anyżu oraz mleczny ryż z dodatkiem owoców. Czekolada jest artykułem dość
luksusowym dla zwykłych Kubańczyków.
Kakao wytwarzane na wyspie prawie w całości przeznaczone jest na eksport.
Na wyspie rośnie mnóstwo gatunków bananów, w
tym banany skrobiowe inaczej nazywane plantanami, których nie można spożywać na
surowo. Będąc w Hawanie spróbowałam połączenia banana z cebulą przygotowanego na sposób wytrawny. Dacie wiarę, że to było dobre? Banan z cebulą? Cebula była lekko słodka i w połączeniu
z bananem całość nabierała
cudownego smaku i aromatu.
Na Kubie do tej pory istnieje przydział na artykuły żywnościowe. W rządowych sklepach na kartki wydawany jest ryż, fasola w puszkach, mleko (dla
dzieci i osób starszych).
Warzywa i owoce uprawiane są pod
dyktando rządu – część profitów idzie właśnie tam.
Zwiedzając Kubę pełno
plantacji trzciny cukrowej, mango, pomarańczy
oraz ryżu.
Trzcinę cukrową przeznacza się na produkcję rumu,
papieru, biopaliwa, a odpady przeznacza na kompost do użyźniania
gleb. Tutaj nic się nie zmarnuje. Sok z trzciny
cukrowej w połączeniu z rumem to bardzo
ciekawy drink 😊
Orzeźwiający. Świeżą trzcinę cukrową można żuć w upalne dni. Jest słodka i lekko trzeszcząca w zębach.
Kubańczycy o
dziwo nie jedzą dużej ilości owoców. W latach kryzysu tuż po upadku Zwiazku Radzieckiego,
gdzie dzienne racje żywnościowe były bardzo ograniczone zaczęto spożywać bardzo
małą ilość owoców. Dlaczego? Kubańczycy tłumaczą to tym, że owoce
pobudzają soki żołądkowe,
przez co szybciej zaczynamy odczuwać głód. W tamtych czasach jeden posiłek dziennie musiał wystarczyć.
Turyści
jednak mogą przebierać w świeżo wyciskanych sokach z gujawy,
kokosa, arbuza, mango i melona. Dla turystów w
hotelach jest wszystko. Owoce morza, ryby, najlepsze mięsa. Z racji tego, że
hotele mają inne racje żywnościowe
dla turystów niż zwykli Kubańczycy.
Hotel może zdobyć wszystko, żeby zatrzymać turystę. Bo turysta to pieniądz. Turysta napędza gospodarkę.
Kubańczycy
swoją kuchnię opierają głównie
na mięsie, ryżu, jajkach i rozmaicie przyrządzanych gulaszach.
Kubańskie
dania to przede wszystkim
duszona wieprzowina, wołowina
oraz kurczak (rzadko piersi) w połączeniu
z ryżem i potrawką z czarnej fasoli. Banalne potrawy,
ale widać w nich serce, jakie wkładają Kubańczycy w ich przygotowanie. Nie mają oni dostępu do takiej ilości
produktów, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. Nie mają hipermarketów z tryliardami kategorii produktów. U nich hipermarket to już sklep,
w którym znajdziesz dwa rodzaje
soku w kartonie. Albo kilka gramatur koncentratu pomidorowego. To nie Europa.
Powiem Wam, że
trochę mi było wstyd po powrocie iść na zakupy. Ja wchodząc do marketu mam wszystko co można zdobyć i sprzedać na świecie. Inni mają dwa rodzaje soków i wiecie co? Są wiecznie uśmiechnięci,
codziennie tańczą, cieszą się życiem,
choć ono ich nie rozpieszcza. Piją hektolitry rumu, palą niezliczoną ilość
cygar. Żyją długo i
cieszą się z tego co mają. Choć mają bardzo niewiele. My Europejczycy
powinniśmy od nich się uczyć. Mamy
internet, mamy w zasadzie wszystko ale czasem nie mamy nic. Bo nas nic nie
cieszy. Ciągle narzekamy na świat. Ale to mentalność ludzi. Dzięki podróżom
przynajmniej poznaję inną, która
otwiera mi oczy na wiele aspektów życia. Czas planować kolejne :)