Niektórzy powiedzą - po co robić pesto, skoro możemy kupić w sklepie. Różnica polega na tym, że to ‘własnej roboty’ ma niepowtarzalny smak i
nie zawiera wszelakich dodatków konserwujących. Plus możemy zrobić takie ilości jakie tylko chcemy. W
kilka minut.
Ja
użyłam blendera do
przygotowania pesto.
Według włoskiej tradycji najlepsze
pesto powstaje, kiedy siekamy je ostrym nożem lub specjalnym narzędziem mezzaluna – nożem o zaokrąglonym ostrzu i dwóch uchwytach.
Ja
zwyczajnie jestem leniwa. Jeśli chcemy mieć wyczuwalne składniki, a nie chcemy
papkowatej konsystencji – możemy siekać.
Poziom trudności – łatwe.
Składniki:
- świeża bazylia – ja wykorzystałam całą doniczkę (ok 50g)
- ząbek czosnku
- 2-3 łyżki orzeszków piniowych (prażonych na patelni)
- 2-3 łyżki tartego parmezanu
- 2 łyżki oliwy
- sól i pieprz do smaku
- sok z połowy cytryny
Orzeszki piniowe prażymy na
suchej patelni aż się zarumienią. Można je zastąpić innymi
ziarnami – pestkami dyni, słonecznikiem, orzechami nerkowca.
Wszystkie składniki
wrzucamy do moździerza lub blendera i
ucieramy na gładką masę,
doprawiając na koniec solą i pieprzem.
Jeśli
lubicie czosnek, to spokojnie możecie
dodać więcej ząbków.
Parmezan można zastąpić innym
twardym serem – np. grana padano.
Jeśli
pesto wyjdzie zbyt gęste – dodajcie więcej oliwy.
Tak przygotowane pesto przechowywać do miesiąca w lodówce w szczelnie zamkniętym słoiku
lub pojemniczku.
Najlepiej smakuje z makaronem lub jako dodatek do grzanek,
bagietek.
Smacznego (do)solonego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz